Moja wieczorna pielęgnacja

Cześć! Już jakiś czas temu chciałam napisać dla was taki post. Stwierdziłam, że się wstrzymam bo sporo produktów dopiero testowałam i w moim wieczornym rytuale non stop następowały jakieś zmiany. Od jakiegoś czasu moja rutyna na koniec dnia jest stała, sprawdzona i trafiona w dziesiątkę dlatego zdecydowałam, że ją wam przedstawię.



Jak zapewne  u większości z was, tak i u mnie pierwszym krokiem jest demakijaż. W tej kwestii popełniłam chyba najwięcej prób i błędów, ale w końcu udało się i używam teraz produktów, które wiem, że mnie nie zawiodą i zmyją makijaż (nawet ten wodoodporny) w 100% a w dodatku nie będą się znęcać nad moją wrażliwą skórą (zwłaszcza tą wokół oczu). 

Przeszłam już chyba przez wszystkie możliwości jeśli chodzi o demakijaż oczu, zaczynając od mleczek, emulsji, olejów przez płyny micelarne wszelkiej maści, na dwufazówkach kończąc. I podsumowując, z tymi ostatnimi zostałam na stałe. Tu zaczął się kolejny problem, bo płynów dwufazowych od groma i jaki tu wybrać? Po wielu próbach zostałam przy płynie do demakijażu Nivea. Nie zostawia tłustego filmu, nie powoduje widzenia za mgłą, świetnie radzi sobie ze wszystkimi produktami do oczu bez pocierania. Na zmycie obu oczu potrzebuję dwa płatki nasączone płynem (i to nie jakoś strasznie, że aż z nich kapie), więc jest ultrawydajny. Polecam bardzo!


Demakijaż reszty twarzy wykonuję płynem micelarnym z olejkiem od Garniera. Ma piękny, bardzo delikatny zapach. Świetnie usuwa makijaż i koi skórę twarzy. Po jego użyciu ja mam wrażenie jakby moja twarz oddychała pełną piersią. Podobnie jak Nivea, jest superwydajny. Moim zdaniem nie nadaje się do demakijażu oczu. Trzeba się nagimnastykować żeby wszystko usunąć, nie radzi sobie z kosmetykami wodoodpornymi i trzeba trzeć oczy, żeby makijaż zszedł, a rano i tak miałam zwykle poodbijane resztki tuszu pod oczami.

Teraz pewnie część z was się zdziwi, bo w sumie część kobiet na tym kończy oczyszczanie twarzy. Ja należę jednak do osób, które nie mają komfortu psychicznego jak do mycia twarzy nie użyją wody. Dlatego, pod prysznicem myję twarz żelem z wyciągiem z białej herbaty i do tego celu używam gąbki Konjac, w której po prostu się zakochałam (wtrącę przy okazji, że tworzę post z recenzją różnych gadżetów pomocnych w oczyszczaniu i demakijażu, tam napiszę więcej o Konjac, wypatrujcie już niebawem). 


Po umyciu twarzy żelem i osuszeniu ręcznikiem przychodzi czas na nawilżanie, ukojenie i regenerację skóry. Pokochałam za to wszystko żel aloesowy Holika Holika i pewnie nie jestem w tym osamotniona bo ten produkt zrobił już w internecie niemałe zamieszanie.



Żelu używam pod krem. Nakładam na osuszoną skórę twarzy dwie cienkie warstwy żelu i czekam kilka minut na jego wchłonięcie i przestanie się kleić. Na początku byłam nim trochę zawiedziona i nie rozumiałam o co tyle szumu. Teraz muszę zwrócić mu honor. Świetnie nawilża, odżywia i koi skórę. Moja cera jest niestety naczynkowa i ma skłonność do zaczerwienień. Żel super wycisza zaczerwienienia i przywraca mojej skórze normalny koloryt.

Krem jakiego używam nie powinien być dla was zaskoczeniem bo pojawiał się już w ulubieńcach roku (TUTAJ) i ulubieńcach marca (za kilka dni będzie post). W tej chwili kończę drugie opakowanie i trzecie czeka grzecznie w szufladzie na swoją kolej. Mowa o bogatym kremie odżywczym Mixa z olejkiem, na dzień i na noc do skóry suchej i wrażliwej.


Krem ma naprawdę bogatą konsystencję. Jest ultranawilżający, odżywia skórę i koi wrażliwą i podrażnioną cerę. Dla mojej skóry jest po prostu idealny. Odkąd go używam, pozbyłam się niedoskonałości i przebarwień, suchych skórek i wszelkich oznak odwodnienia.

Pod oczy idzie krem od AVON Anew Nutri-Advance. Krem ten także ma bardzo bogatą formułę (taka trochę margarynka :). Bardzo intensywnie nawilża skórę pod oczami (moja jest supercienka, z cieniami, żyłkami i niestety pierwszymi zmarszczkami). On także pojawi się w ulubieńcach marca.

I to jest u mnie taki standard codzienny. Oprócz tego są produkty, których używam kilka razy w tygodniu, jak np. peeling, maseczka itp. Przedstawię wam kilka produktów, które dopełniają moją codzienną, wieczorną pielęgnację twarzy.

Peeling

Używam dwóch. Pierwszy to peeling enzymatyczny z chińskim żeń-szeniem AVON Planet Spa. Jest to produkt dedykowany cerze wrażliwej z delikatną formułą złuszczającą. Peeling ma postać maseczki, którą pozostawia się na skórze na 1-2 minuty, a następnie kolistymi ruchami wykonuje się nią delikatny masaż i następnie spłukuje. Działa o wiele delikatniej niż peelingi mechaniczne i nie podrażnia cery a przy tym wypełnia doskonale swoje zadanie. Używam raz w tygodniu. Polecam.


Drugim wybrankiem jest peeling kwasowy także od AVON z linii Anew Clinical. Peeling ten jest w formie płatków nasączonych mieszanką kwasów, w tym 10% kwasem glikolowym. Opakowanie zawiera 30 płatków. Ja używam go raz w tygodniu więc opakowanie wystarcza mi na ponad pół roku. Dobrze oczyszcza skórę twarzy i zapobiega powstawaniu suchych skórek. Polecam!

Inne produkty

W okresie jesienno-zimowym, kiedy mam w domu włączone ogrzewanie (także w samochodzie), oraz gdy jestem narażona na działanie czynników atmosferycznych takich jak wiatr, mróz, deszcz, moja skóra twarzy jest przesuszona bardziej niż zwykle. Dlatego w tym czasie używam mieszanki olejków AVON Nutra Effects. Po pierwsze doskonale nawilża i regeneruje skórę, po drugie jest to jedyny olejek, który mnie nie zapycha. Używam zwykle wieczorem pod krem. Pełna recenzja tego produktu --> TUTAJ.

Drugi produkt to Serum rozjaśniające skórę od Bielendy ze stabilną 15% witaminą C. Używam go wtedy gdy mam jakieś przebarwienia lub pozostałości po zaleczonych niedoskonałościach. Jest trochę klejące, ale doskonale spełnia swoją funkcję i ładnie ujednolica koloryt.


Raz na jakiś czas lubię sobie zrobić taką kurację z bombą nawilżającą i do tego celu zaopatruję się w Hyaluron Booster czyli koncentrat w ampułkach z kwasem hialuronowym z Rival de Loop. Jest to podwójna dawka kwasu hialuronowego i pantenolu. Jest to ekstra nawilżenie i nawodnienie skóry. Zwykle robię sobie taką kurację w trakcie i po zimie, ale także jak jestem po chorobie i organizm jest osłabiony np. zażywaniem antybiotyków. Jedno opakowanie to tygodniowa kuracja (7 ampułek).

No i na koniec coś, co odkryłam całkiem niedawno ale co zawładnęło moim sercem (a właściwie skórą:). Maseczka hydrożelowa od Bielendy, to silnie nawilżający produkt dający efekt podobny do zabiegu mezoterapii. Zawiera kwas hialuronowy, oraz witaminy A, B3, B5, C i E w malutkich mikrokapsułkach, które są zawieszone w żelowej maseczce. Tak jak obiecuje producent zapewnia spektakularne nawilżenie a skóra po jej użyciu to po prostu bajka. Nakładam zwykle dwa razy w tygodniu.

I to wszystko jeśli chodzi o moją wieczorną rutynę. Dajcie znać jakie są wasze codzienne rytuały i czy używałyście któregoś z moich ulubieńców. Pa:)


2 komentarze:

  1. Od jakiegoś czasu zamierzam kupić płyn micelarny z olejkiem Garniera :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto, jest świetny, ale tak jak pisałam - z oczami sobie niestety radzi słabo. Za to do twarzy... bajka :)

      Usuń

Copyright © 2014 Aganelle , Blogger