Bogaty Krem Odżywczy NAOBAY i Balsam Tlenowy FABERLIC czyli duet idealny
0
air stream
,
balsam tlenowy
,
faberlic
,
krem do twarzy
,
krem odżywczy
,
naobay
,
pielęgnacja
,
recenzja
Witam Was serdecznie! Zapraszam dzisiaj na kilka słów o dwóch produktach, które same w sobie są bardzo dobre i wiele dobrego można o nich usłyszeć i przeczytać na blogach urodowych. Ja te dwa produkty połączyłam i mniej więcej od trzech tygodni słyszę chóry anielskie. Bierzcie więc coś dobrego do picia, a może jakieś ciacho i zapraszam do lektury :)
O mojej skórze kilka gorzkich słów...
Jak już wspominałam wiele razy w poprzednich postach, moja skóra jest dość problematyczna i lubi mi płatać figle, zwłaszcza wtedy gdy życzyłabym sobie aby była w dobrym stanie (też tak macie?). Niby jest sucha, bo po umyciu ściąga mnie jak piorun, na pewno odwodniona. Z drugiej strony jak nie przypudruję podkładu (nawet matującego) to w strefie T po kilku godzinach się świecę, a i od wyprysków i zaskórników cera moja kochana też nie stroni jak ją poniesie fantazja... No i naczynka - na policzkach i w okolicach nosa jest ich na tyle sporo, że podkłady ze słabszym kryciem, które są wystarczające w przypadku reszty twarzy, w tej strefie nie dają sobie rady i bez zielonej bazy lub korektora ani rusz. Żeby mi czasem za dobrze nie było, to sińce pod oczami mam takie, że jak zdarza mi się wyjść gdzieś bez makijażu, to słyszę same pytania czy aby nie jestem chora, albo czy impreza była słuszna, a moja mama jak tylko mnie widzi to zawsze wysyła mnie na badanie krwi, bo anemia przecież nie śpi i tylko czyha na mnie w jakimś ciemnym zaułku. Ale żeby nie było, że tak mam przerąbane z tą moją twarzą, że nic tylko wziąć i się pociąć to powiem, że moja skóra na szczęście potrafi się też odwdzięczyć jak znajdę dla niej jakąś pielęgnacyjną perełkę i tak ogólnie to raczej się ze sobą dogadujemy :)
Dzięki Bogu za Shinybox...
Dlaczego? Bo obydwa produkty znalazłam w ich pudełkach. O kosmetykach Naobay słyszałam co prawda i nawet widziałam chyba w którymś filmie z ulubieńcami u Red Lipstick Monster ale jakoś przeszło to u mnie bez echa. O kosmetykach Faberlic też kiedyś niby coś słyszałam, ale żadnego produktu nie miałam. Oba produkty zatem zaczynały u mnie z czystą kartą i zupełnie bez żadnych oczekiwań z mojej strony.
Air Stream Faberlic
Balsam tlenowy... brzmi egzotycznie prawda? Na początku, nie za bardzo wiedziałam co z tym zrobić i do czego mogę taki specyfik wykorzystać. Okazuje się, że produkt to bardzo, ale to bardzo leciutki krem-serum o bardzo wodnej, żelowej formule. Ma przepiękny zapach, wchłania się mega szybko, nie klei się, nie roluje na skórze i jak się okazuje ma bardzo bogate właściwości. Jak pisze producent, balsam, dzięki wysokiemu stężeniu tlenu, regeneruje komórki skóry i je odżywia. W czasie codziennego stosowania pomaga chronić skórę przed niekorzystnym działaniem czynników klimatycznych i atmosferycznych. Co ważne, nadaje się do każdego typu skóry.
Produkt posiada opakowanie w postaci stojącej tubki, w pięknym turkusowym kolorze. Balsam ma lekko niebieskie zabarwienie (którego broń Boże nie widać na skórze). Opakowanie zawiera 50 ml produktu i trzeba tu powiedzieć, że jest on bardzo wydajny.
Cena za 50 ml to ok. 30 zł.
Bogaty krem odżywczy NAOBAY
Krem jak krem - to moja pierwsza myśl po odpakowaniu pudełka Shinybox. Tyle razy już się napalałam na obietnice producentów kremów, a prawda taka, że większość nie robiła zbyt wiele i było wielkie rozczarowanie. Wolałam się więc nie nastawiać i po prostu spróbować. Pierwsze co mnie pozytywnie zaskoczyło, to że aż 98,85% składników kremu jest pochodzenia naturalnego, z czego 20% pochodzi z upraw ekologicznych. Krem, jak widać na zdjęciu, jest biały, ma raczej lekką konsystencję, dobrze się wchłania i super dobrze nawilża. Kończę teraz trzeci tydzień odkąd go stosuję i naprawdę widzę poprawę w nawilżeniu i odżywieniu mojej skóry. Krem ma zapach jakby ziołowy? W każdym razie roślinny :) Ja stosuję go jedynie na noc, bo nie za bardzo sprawdza mi się pod makijaż. Odnoszę wrażenie, że podkład się na nim trochę ślizga. Jednak jako bomba odżywcza na noc - petarda!
Opakowanie, podobnie jak w przypadku Faberlic to stojąca tuba, zawierająca 50 ml produktu. Należy tutaj wspomnieć o uroczej eko-zakrętce wykonanej z drewna. Na stronie producenta krem jest całkowicie w drewnianym opakowaniu, co jest jeszcze bardziej eko plus :) Być może na potrzeby Shinybox producent udostępnił linię kosmetyku w bardziej tradycyjnym opakowaniu, ale mimo wszystko, drewniany akcent jest całkiem fajny.
Cena to chyba jedyny minus... krem kosztuje 210 zł za 50 ml.
Tutaj jeszcze jedno zdjęcie konsystencji obu produktów
Łączenie jest fajne
Dlaczego zdecydowałam o nich napisać w jednym poście? Bo uważam, że te dwa produkty super się ze sobą uzupełniają. Mam wrażenie, że stosowane wspólnie zwiększają wzajemnie swoją efektywność.
Jak ja je stosuję?
Po oczyszczeniu i tonizacji skóry, nakładam balsam tlenowy na całą twarz (również pod oczy i na szyję) i czekam chwilę aż się wchłonie. Nie trwa to zbyt długo i zwykle po ok. 2 minutach moja skóra jest gotowa na przyjęcie kremu. Zauważyłam, że po balsamie tlenowym, krem ładniej i szybciej się wchłania a skóra dostaje fajnego kopa i rano widać, że przez noc naprawdę cera nie próżnowała i wygląda jak milion dolarów.
Podsumowując, naprawdę polecam wypróbować, przynajmniej balsam tlenowy. Być może polubi się on z Waszym ulubionym kremem i też stworzy taki super duet jak z moim NAOBAY.
Dajcie oczywiście znać czy miałyście okazję używać któregoś z tych produktów i jakie macie zdanie na ich temat?
Pozdrawiam :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz