Ulubieńcy kwietnia 2017

No i zakończył się nam kolejny miesiąc. Mamy maj więc nadszedł czas na ulubieńców kosmetycznych minionego miesiąca czyli kwietnia. Jako, że w ubiegłym miesiącu testowałam trochę nowości i nieco zmodyfikowałam moją codzienną pielęgnację, trochę się tych ulubieńców nazbierało. Żeby zatem nie przedłużać... zaczynajmy :)




Ulubieńców jak zawsze zaczynamy od pielęgnacji i tym razem mam cztery produkty, których używałam praktycznie cały czas i w których się zakochałam. 

Na początek może powiem, że zmieniłam krem. Nie znaczy to że z Mixą się już nie lubię, o nie, ale wraz z nadejściem wiosny moja skóra zmieniła trochę swoje potrzeby i wpadł mi w ręce krem marki Mincer Pharma Vita C Infusion. Jest to krem niesamowicie nawilżający, a przy tym nie jest ciężki i nie "osiada" na skórze. Nadaje się na noc i na dzień a do tego sprawdza się także pod makijaż, choć zastrzegam, że nie ze wszystkimi podkładami się polubi. Jego koszt to ok 35-40 zł za 50 ml produktu. Krem jest żółtawy i pachnie cytrusowo, ale zapach mimo iż jest intensywny szybko się ulatnia i nie przytłacza. Używam go od ok 3 tygodni i muszę przyznać, że skóra nabrała promiennego wyglądu, ładnie wyrównał się jej koloryt i dostała trochę blasku. Jedyny minus jest taki, że krem niestety nie jest wydajny. Mimo to, zdecydowanie i serdecznie polecam.




Kolejna nowość w mojej pielęgnacji to Nawilżający Płyn Micelarny 8w1 marki Eveline Cosmetics. I to, że go mam to dzieło czystego przypadku. Podczas gdy mój mąż był w Biedronce na zakupach, dostał zadanie bojowe zakupienia dla mnie dwufazowego płynu do demakijażu oczu. Wziął więc pierwszą lepszą butelkę, na której było napisane słowo DEMAKIJAŻ i ruszył do kasy. Byłam zawiedziona jak zobaczyłam, że przyniósł mi po prostu płyn micelarny bo nie przepadam za tymi kosmetykami głównie ze względu na to, że nie radzą sobie z makijażem oczu a już na pewno nie wodoodpornym. Jakie było moje zdziwienie gdy wieczorem moje ciemne smoky po prostu zniknęło po kilku sekundach przytrzymania na oku płatka z tym płynem. Rewelacja! Na pewno nie będzie to moje ostatnie opakowanie i chętnie zostanę z nim na dłużej. Doskonała jakość za 12 zł. Polecam.



Kilka razy już pisałam wam tu i na moim Insta, że mam straszny problem z suchymi ustami i nijak nie mogę sobie z tym poradzić. Ile ja kupiłam balsamów, maści, pomadek. Przeszłam przez wszystko od wazeliny, przez Carmex, Blistex, maść z witaminą A, pomadki aż po jakieś specyfiki apteczne. Masakra! I pewnego razu w Rossmann zauważyłam to:



Zakończę jednym zdaniem: Po pierwszym użyciu problem suchych ust zniknął. Tyle w temacie!

Ostatnim ulubieńcem w kategorii pielęgnacji będzie żel pod prysznic. Nie wiem czy was też to wkurza, ale mnie szlag trafia, że męskie żele pod prysznic są tak intensywne, że jak facet wychodzi spod prysznica to aż miło wąchać. Żele pod prysznic dla babek mają piękne zapachy, ale niestety po wyjściu z wanny można o nim zapomnieć. Czy oni to robią specjalnie?



Jeśli macie podobne zdanie polecam spróbować żelu firmy AVON Senses Romantic Lamour. Co to jest za cudo!!! Jest to nowość w katalogu z nowej kolekcji perfumowanej. Żel ma formułę kremową, pięknie nawilża i pozostawia na skórze taki zapach, że o matko i córko... Nie będziecie zawiedzione, daję 100% gwarancji.

No to kolorówkę czas zacząć. Na pierwszy ogień idzie nowość od WIBO i jest to Banana Powder, który przez przypadek trafił do mojego koszyka. Leżała taka biedna ostatnia sztuka na półce no to co miałam zrobić? Zostawić biedaka? :)



Puder ma żółtawy odcień, jest półtransparentny i ma lekki zapach syntetycznego banana. Jest drobno zmielony, bardzo ładnie wygląda na skórze i u mnie super się sprawdza do utrwalania korektora pod oczami i strefy T. Nie daje tępego, płaskiego matu, wygląda bardzo naturalnie i nadaje się do bakingu. Utrzymuje się świetnie przez cały dzień. Jedyna wada to dość mocne pylenie, ale jestem w stanie przymknąć na to oko.

Kolejna nowość w mojej kosmetyczce, która z marszu stała się ulubieńcem to podkład, o którym w internecie jest głośno już od jakiegoś czasu czyli Catrice HD Liquid Coverage 010.



Dokładna i szeroka recenzja tego produktu będzie (albo już jest) na blogu TUTAJ. Podkład jest lekki, wodnisty, pięknie wygląda na skórze, daje efekt Photoshopa i utrzymuje się u mnie ok. 8h. Nie ciemnieje (przynajmniej u mnie) i wbrew temu co czytałam w necie, mnie nie zapchał. Ja mam skórę suchą i odwodnioną i u mnie sprawdza się super, nie podkreśla suchych skórek i nie ściąga. Teoretycznie ma matowe wykończenie, z czym się nie do końca zgadzam bo wg mnie jest to bardziej satynowy efekt i po kilku godzinach zaczyna się lekko świecić więc nie sądzę żeby dał radę zmatowić na wiele godzin skórę tłustą. Niemniej jednak ja jestem w nim zakochana na zabój i aktualnie inne podkłady poszły do szuflady.

Następne odkrycie i wielka miłość to produkt do konturowania. Od dawna szukam idealnego bronzera do konturowania. Mam Bahama Mama od The Balm, Honolulu od W7, paletę do konturowania od Anastasia Beverly Hills i wiele, wiele innych. Mój problem polega na tym ,że wszystkie te produkty są piękne ale przez to, że jestem bladziochem maksymalnym wszystkie, nawet użyte lekką ręką, wyglądały na mojej buzi nienaturalnie i tworzyły plamę albo sprawiały wrażenie brudnego policzka. I wtedy odkryłam Sahara Sand od KOBO.



Fenomen tego produktu polega na tym, że go... nie widać. Absurd? To po co się konturować? No właśnie dzięki temu odkryłam konturowanie na nowo. Zaznaczając nim policzek ma się wrażenie, że pigmentacja jest żadna i że nie daje on właściwie nic. Jednak okazuje się, że pod pewnym kątem i w zależności od tego jak pada światło, daje on realne wrażenie cienia. Wygląda supernaturalnie, pięknie łączy się z różem (każdym) i modeluje twarz tak, że łoooo. Polecam!

Mam w dzisiejszym zestawieniu jeszcze jeden produkt od Catrice i jest to już tym razem nie nowość w mojej kosmetyczce a wielki come back. Liquid Camouflage w odcieniu 020 zagościł znowu pod moim okiem :) Był czas, że przestał mi się podobać, teraz sięgnęłam po niego znowu i po raz kolejny mnie zachwycił. Trzeba jednak pamiętać, że należy porządnie nawilżać skórę pod oczami bo jest to korektor ciężki i zastygający więc może przesuszać! U mnie nie ciemnieje, nie waży się i nie zbiera w załamaniach i zmarszczkach pod warunkiem, że odpowiednio szybko go przypudruję. Bardzo polubił się z pudrem Banana Powder z WIBO.




I na koniec dwa produkty do ust i obydwa z AVON. Pierwsza to pomadka z serii Ultra Colour w odcieniu Romantic. Jest to dzienny kolor, zgaszonego brudnego różu. Kolor bardzo uniwersalny, elegancki i nie rzucający się w oczy ale podkreślający naturalną barwę ust. Pomadka jest kremowa, bardzo komfortowa i jak na swoją formułę, bardzo trwała. Ładnie i równomiernie się zjada.



Druga to pomadka w kredce Glossy Lip Pencil w odcieniu Coral Reef. Jest to pomadka półtransparenta o błyszczącym wykończeniu w ciepłym odcieniu żywego koralu. Sprawdza się idealnie w makijażu dziennym oraz wieczorowym. Idealna na wakacje bo pięknie będzie podkreślać opaleniznę. Poza tym bardzo wygodna w użyciu i mieści się w każdej torebce. Jedyny minus jest taki, że kredkę trzeba temperować. Gdyby była wykręcana... ideał :) no ale nie można mieć wszystkiego.


No i dobrnęliśmy do końca. Napiszcie w komentarzach czy używałyście któregoś z wymienionych przeze mnie produktów i jakie macie zdanie na ich temat. No i koniecznie dajcie znać jakie produkty skradły wasze serca w kwietniu. Chętnie odkryję coś nowego dzięki wam :)



1 komentarz:

Copyright © 2014 Aganelle , Blogger