Ulubieńcy marca 2017

Hej! Jako, że mamy koniec miesiąca (nie mogę w to uwierzyć!) nadszedł czas na ulubieńców. Nie ma w tym miesiącu tego dużo, ale kilku się uzbierało więc przedstawiam wam dziś produkty, który towarzyszyły mi przez cały marzec.


Więc, zacznę od mojego najlepszego przyjaciela do włosów. Jest to suchy szampon Batiste, o którym wspominałam wam już w ulubieńcach roku 2016 (zajrzyj TUTAJ). Różnica polega na tym, że do tej pory używałam wersji dla brunetek, ale że brunetką od miesiąca już nie jestem to mogę zaszaleć z innymi zapachami :) w tym miesiącu padło na wersję Original i Tropical



Jeśli chodzi o zapach, to obydwa przypadły mi do gustu i używam ich zamiennie, ale Original jakoś jest bliższy moim preferencjom zapachowym :) Używam suchego szamponu może nie tyle do odświeżenia włosów co do nadania im tekstury i objętości. Moje włosy z natury są ciężkie i zawsze brakuje mi efektu push-up, zwłaszcza teraz gdy są długie. Suchy szampon świetnie w tej roli się sprawdza, a Batiste to mistrz :)

Przechodząc do pielęgnacji twarzy muszę wspomnieć o kremie, którego używam na dzień i który świetnie sprawdza się pod makijaż. Od czterech tygodni jest to Ziaja Naturalny Krem Oliwkowy przeciw zmarszczkom 30+



Krem jest niesamowicie lekki i ma formułę, która bardzo szybko się wchłania. Muszę przyznać, że nie byłam na początku do niego przekonana bo moje doświadczenia z lekkimi kremami są raczej złe, ale ten o dziwo nie powoduje u mnie uczucia ściągnięcia skóry, dobrze nawilża i stanowi dobrą bazę pod podkład. Czego chcieć więcej?

Zmieniłam też ostatnio krem pod oczy. Moja skóra pod oczami jest bardzo cienka i sucha. Mam też dość duży problem z cieniami pod oczami w związku z czym używam silnych i mocno kryjących korektorów, co dodatkowo ją przesusza. Używałam już różnych kremów pod oczy i jak dotąd nie zauważałam jakiejś spektakularnej zmiany i super nawilżenia. Ponadto, większość z nich powodowała, że łzawiły i szczypały mnie oczy. No i odkryłam to:



Ach, och... co to jest za krem! Ma bardzo bogatą formułę i konsystencję masła. Używam go tylko na noc, bo pod makijaż jest trochę za ciężki. Nakładam go dość porządną warstwą pod oczy i na powieki. Super odżywia i nawilża. Rano skóra pod oczami jest elastyczna, sprężysta i naprawdę widać, że w nocy odpoczęła bo dostała odżywczego kopa. Polecam!

Wspomnę teraz o paznokciach. Jako, że uległam modzie i zostałam fanką hybryd, to wśród ulubieńców nie mogło zabraknąć lakierów hybrydowych. W tym miesiącu nosiłam trzy kolory od Semilac i są to:


Sleeping Beauty (130) to wyjątkowy i nieoczywisty kolor. Ma w sobie coś z neonowego różu, brzoskwini i koralu. Pięknie wygląda zarówno na długich jak i krótkich paznokciach i zapewnia piękny, dzienny mani, który pasuje tak naprawdę do wszystkiego ze względu na swoją delikatność i subtelność.


Kolejnym was chyba nie zaskoczę, bo to już chyba klasyka gatunku. Mardi Gras (034) to połączenie fioletu, magenty, fuksji, różu. Coś pięknego i jak noszę to na paznokciach, zawsze słyszę komplementy i pytania, co to za lakier.


Ostatni kolorek to elegancka klasyka i coś, co zawsze wygląda pięknie. Classic Wine (028) to, jak sama nazwa sugeruje, ciemne, czerwone wino. Pięknie wygląda zarówno z błyszczącym jak i matowym topem.


No i przechodzimy do kolorówki, ale przyznaję, że w tym miesiącu ubogo bo mam wam do zaprezentowania tylko dwa produkty. Pierwszy z nich to podkład, który torturuję codziennie. Jest to dla mnie taki powrót do przeszłości, bo jest to produkt, z którym się przeprosiłam po wprowadzeniu nowej formuły. Mowa tutaj o L'Oreal True Match.


Przepraszam, że prezentuję takie zdewastowane opakowanie, ale to chyba najlepszy dowód na to, że ten produkt naprawdę towarzyszy mi przez cały ubiegły miesiąc. Mój odcień to 1.N Ivory i jest to kolor z gamy odcieni neutralnych. Jest w sumie ok, ale chyba następnych razem wybiorę 1.W (gama ciepłych).


Podkład wygląda na skórze bardzo naturalnie, nawet po kilku godzinach twarz się nie błyszczy, ale nie ma wykończenia tzw. tępy mat. Krycie określiłabym jako średnie. Ładnie przyjmuje inne produkty kremowe takie jak róż czy produkty do konturowania na mokro. Jak dla mnie, typowy bardzo dobry podkład do codziennego makijażu.

Ostatnia już rzecz to pomadka. Nie wiem jakie macie zdanie na temat pomadek z AVON, ale ja je uwielbiam... wszystkie bez wyjątku. Tym razem wybór padł na odcień z serii Ultra Color w kolorze Romance.



Jest to piękny nudziak w odcieniu zgaszonego różu. Bardzo długo utrzymuje się na ustach mimo kremowej formuły. Ładnie, bardzo równomiernie się zjada i jest kolorem bardzo uniwersalnym. Pasuje do większości makijaży i typów urody. U mnie wygląda bardzo naturalnie bo stanowi po prostu "lepszy" kolor moich ust.

I to już wszystko w tym miesiącu. Dajcie znać jacy są wasi ulubieńcy w tym miesiącu a może odkryłyście jakiś hit? I koniecznie napiszcie czy używałyście któregoś z produktów, w których ja w tym miesiącu się zakochałam.


2 komentarze:

  1. Batiste tropikalne tez należy do moich ulubionych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki wakacyjny :) słyszałam, że Cherry też jest mega :)

      Usuń

Copyright © 2014 Aganelle , Blogger